Wyjście z bezdomności jest niełatwe. Każdy, nawet najmniejszy, splot nieszczęśliwych okoliczności może doprowadzić do ponownej utraty dachu nad głową.
Ubodzy nierzadko mają plany i cele. Jednym z nich jest znalezienie pracy, dzięki której będą mogli wyjść z bezdomności. Często jednak pracodawcy odbierają im nadzieję na lepszą przyszłość.
Często nie zdajemy sobie sprawy, jak łatwo znaleźć się na dnie. Można mieć karierę; odnosić sukcesy w tym, co się robi, a mimo tego pewnego dnia wylądować na ulicy. Tak też stało się z Andrzejem.
Bezdomni to ludzie z przeszłością, często tragiczną. Nie jesteśmy w stanie postawić się w ich sytuacji i zrozumieć tego, przez co musieli przejść. Widzimy tylko skutek, czyli ich upadek, rzadko jednak zastanawiamy się, co musiało się wydarzyć wcześniej.
Wydawać by się mogło, że bezdomność prowadzi do egoizmu; do zapewniania sobie podstawowych dóbr i tym samym do zapominania o innych ludziach, którzy również znajdują się na ulicy. Nic bardziej mylnego. Tylko wzajemna pomoc pozwala ludziom bezdomnym pokonywać codzienne trudy.
Nie mamy gotowych rad i wskazówek dla naszych bezdomnych znajomych. Często tak naprawdę jesteśmy bezradni wobec dramatów, o których nam opowiadają. Zdajemy sobie sprawę, że chcieliby odmienić swoją sytuację, jednak my nie możemy zrobić tego całkowicie za nich.
Bezdomni nie potrzebują naszej litości; nie chcą też, byśmy im współczuli. Tak naprawdę otwierają się przed nami właśnie dlatego, że unikamy takich postaw. Dzięki temu nie czują się od nas gorsi.
Bezdomność to w głównej mierze niepewność. Ludzie, których spotykamy na ulicy nie mają pojęcia, co czeka ich w najbliższych dniach, nie snują planów. Mają jednak nadzieję, że tak jak w jednej chwili wszystko stracili, tak w kolejnej los się do nich uśmiechnie i staną na nogi.
Spotykamy się z ludźmi samotnymi i zrezygnowanymi, którzy często nie mają już ochoty walczyć o siebie i swój los. Nie przyjmują ofiarowanego im przez innych dobra. Wyciągając pomocną dłoń, podejmujemy ryzyko odrzucenia. Dzięki temu nieustannie uczymy się pokory i dostrzegania człowieka takiego, jakim jest.
Jesteśmy społeczeństwem, które wybiera najprostsze rozwiązania i szuka dróg na skróty. Zupełnie inaczej postępują bezdomni, którym honor i zasady nie pozwalają przyjąć niektórych form pomocy.